DLACZEGO NIE PODOBAMY SIĘ SOBIE NA ZDJĘCIACH

Na każdy tysiąc naszych rozmów z klientami w dziewięćset dziewięćdziesieciu pojawia się stwierdzenie typu:  „źle wychodzę na zdjęciach”, „jestem niefotogeniczna/niefotogeniczny”, „nie lubię się fotografować”, „na zdjęciach nie jestem podobna/podobny do siebie”. Dziewięć osób na tysiąc pomija ten kłopotliwy temat milczeniem, a tylko jedna mówi, że dobrze wychodzi na zdjęciach i lubi być fotografowana.

Wpływa na to wiele czynników. Świat rzeczywisty różni się od tego na zdjęciach, między innymi z powodu specyfiki przetwarzania i spostrzegania obrazów. Dla większości ludzi własny wygląd jest ważnym elementem samooceny. Rozbieżność między obrazem widzianym na zdjęciach a własnymi wyobrażeniami i oczekiwaniami zazwyczaj jest powodem stresu.

Patrząc na zdjęcie oceniamy, niekoniecznie świadomie, dwie różne rzeczy: widziany obraz i siebie na tym obrazie. Najprostszą, najłatwiejszą i mało nas w tej chwili interesującą sprawą jest ocena obrazu. O jego technicznych i estetycznych aspektach można dyskutować. Można też poprosić fotografa o odpowiednie korekty. Zdjęcie atrakcyjne wizualnie może nam nie podobać się jeśli zamysł fotografa jest różny od tego co chcielibyśmy widzieć. Bez problemu potrafimy wtedy powiedzieć, że nie odpowiada nam zbyt zacieniona połowa twarzy, która – w zamyśle autora – miała dodać ekspresji obrazowi. Podobnie łatwo możemy wskazać nie odpowadający nam, pokazujący za mało lub za dużo sylwetki, kadr.

Zupełnie inaczej wygląda ocenianie tego co możemy nazwać „ja na zdjęciu”. Jeśli jasno powiemy „mam jedno oko mniejsze niż drugie” to fotograf najczęściej może dokonać odpowiednich poprawek podczas retuszu. Częste są jednak przypadki, w których potrafimy jedynie powiedzieć „po prostu nie podobam się sobie na tym zdjęciu” i nie umiemy w żaden sposób tego uzasadnić.

W kolejnym artykule próbujemy wyjaśnić skąd się biorą takie sytuacje. Pierwszą część, nazwaną „ŚWIAT”, poświęciliśmy różnicom między percepcją świata rzeczywistego i oglądaniem go na zdjęciach. Druga część, nazwana „CZŁOWIEK”, próbuje przybliżyć przyczyny niezadowolenia ze zdjęć tkwiące w ludzkiej psychice i relacjach z otoczeniem społecznym.

I.             ŚWIAT

ŚWIAT W 2D

Każde z dwojga oczu widzi ten sam obraz pod nieco innym kątem. Jeśli 30 cm przed sobą umieścimy jakiś przedmiot, zamkniemy oczy i będziemy szybko otwierali raz lewe oko, a raz prawe to przekonamy się, że obrazy się różnią. Każde oko dostarcza mózgowi nieco innych danych z których on w czasie rzeczywistym tworzy jeden trójwymiarowy obraz. Przetwarzanie danych wizualnych jest bardzo sprawne. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w czasie rzeczywistym dokonujemy retuszu widzianej rzeczywistości. Powtórzymy eksperyment z zamykaniem oczu. Zwróćmy uwagę, że każde oko rejestruje również, niezauważany dotąd, zawsze obecny, lecz retuszowany przez mózg, czubek nosa. W lustrze widzimy siebie trójwymiarowo. Oko obiektywu nie wprowadza retuszu i spłaszcza rzeczywistość w sposób, którego lustra nie znają.

ŚWIAT ZNIERUCHOMIAŁY

Wygląd twarzy zmienia się w każdej chwili. Możemy nakręcić trwający jedną sekundę film, pokazujący krótki moment w którym na twarzy pojawia się uśmiech. W ciągu sekundy kamera zarejestruje co najmniej 24 klatki. To tak jakbyśmy w ciągu sekundy wykonali 24 zdjęcia. Każde będzie inne. Wyraz twarzy zmienia się w każdym ułamku sekundy, a mózg, dokonując analizy – uśrednia strumień obrazów i tworzy płynną reprezentację twarzy z której wnioskuje między innymi o przeżywanych emocjach.

Aparat fotograficzny działa inaczej. W ułamku sekundy ze strumienia obrazów zamraża tylko jeden. Nie zawsze i nie każdemu udaje się nacisnąć spust migawki aparatu w odpowiednim momencie. Niektórzy muszą wykonać setki zdjęć aby uzyskać jedno dobre, na którym będzie właśnie to, co chcą pokazać.

ŚWIAT W LUSTRZE

Nasze twarze nie są idealnie symetryczne. Oglądamy swoje lustrzane odbicia nie myśląc o tym, że w rzeczywistości wyglądamy inaczej. Spróbujmy wykonać prosty eksperyment.

Za pomocą programu PAINT (wbudowanego w każdą wersję Windows) otwórzmy plik z elektroniczną wersją własnego zdjęcia do dowodu osobistego. Jeżeli wyświetlane zdjęcie będzie zbyt duże – kilkakrotnie kliknijmy w zakładce „Widok” ikonkę lupy oznaczoną minusem.

  

Gdy już będziemy mieli całe zdjęcie na ekranie – wybierzmy w zakładce „Narzędzia główne” opcję „Obróć”. W menu, które się rozwinie możemy wielokrotnie klikać „Przerzuć w poziomie” i porównywać fotografię twarzy z jej lustrzanym odbiciem.

Lustrzane odbicie powinno wydać się bardziej znajome i łatwiejsze do zaakceptowania niż fotograficzny oryginał.

Przeglądając się w lustrze nieświadomie i automatycznie korygujemy kąt pod jakim na siebie patrzymy. Wybieramy taki pod którym wyglądamy najatrakcyjniej. Przed lustrem kontrolujemy i zmieniamy swoją mimikę. Prawdziwy wyraz naszej uśmiechniętej twarzy najlepiej znają inni. Nigdy nie kontrolujemy w zwierciadle prawdziwego uśmiechu, który pokazujemy słysząc coś miłego. Najczęściej nie wiemy jak naprawdę wyglądamy.

ŚWIAT ZDEFORMOWANY

Oczy ludzkie są wyjątkowym instrumentem optycznym, lecz pod wzlędem fizycznym ich działanie jest bardzo podobne do działania kamery filmowej lub aparatu fotograficznego. Zwężające i rozszerzające się źrenice regulują ilość światła padającego na siatkówkę przez soczewkę oka. Podczas fotografowania wbudowany w obiektyw mechanizm przysłony, podobnie jak źrenica oka, decyduje o tym ile światła wpadnie przez soczewki na matrycę światłoczułą (lub kliszę) aparatu.

Między ludzkim widzeniem a fotografowaniem są przynajmniej dwie podstawowe różnice. Człowiek widzi trójwymiarowo, a aparat rejestruje płaski obraz. Proces fotografowania kończy się zapisem danych z matrycy światłoczułej. W przypadu wzroku ludzkiego dane padające na siatkówkę są w czasie rzeczywistym przetwarzane przez potężny komputer jakim jest mózg. Robiąc zdjęcia posługujemy się różnymi obiektywami, fotografujemy z różnej odległości i pod różnymi kątami. Każda kombinacja tych czynników daje inny efekt końcowy.

Spójrzmy na dowolny przedmiot w naszym otoczeniu. Niezależnie od odległości i kąta widzenia ma dla nas tę samą wielkość. Tak zwana „stałość percepcyjna” sprawia, że nasze postrzeganie nie zależy od wielkości obrazu na siatkówce. Jeśli jednak przedmiot sfotografujemy tym samym aparatem z różnej odległości to na każdym zdjęciu będzie miał inną wielkość i proporcje. Podobnie, w zależności od użytego sprzętu i sposobu fotografowania, nasze twarze na zdjęciach mają różne kształty i proporcje. Niekiedy bardzo niewielkie deformacje wprowadzone przez nieumiejętne użycie sprzętu sprawiają, że zdjęcia mało przypominają twarz dobrze znaną z lustra.

ŚWIATŁO

Źrenica oka ludzkiego otwiera się i przymyka w zależności od oświetlenia. Siatkówka jest nieporównanie bardziej wrażliwa na światło niż najczulsza klisza lub matryca aparatu cyfrowego. Obserwując otoczenie oczy automatycznie kompensują oświetlenie regulując dopływ światła i chemicznie dostosowując czułość siatkówki. Następnie mózg przetwarza obraz tak aby uzyskać jak najlepszy kontrast i widoczność szczegółów.

Na amatorskich zdjęciach, niepoddanych odpowiedniej obróbce i retuszowi, cienie i światła precyzyjnie zarejestrowane przez aparat często wyglądają nienaturalnie i nie dodają uroku fotografowanej twarzy. Jeszcze gorzej jest, gdy słabe oświetlenie zmusza do włączenia lampy błyskowej. Twarz zaczyna błyszczeć jakby była tłusta i przypomina jasny, płaski placek na nieoświetlonym ciemniejszym tle. Pojawiają się też niewidoczne gołym okiem, postarzające szczegóły. Zazwyczaj na zdjęciach wykonanych w silnym słońcu lub przy słabym oświetleniu nie wyglądamy dobrze.

Przy zdjęciach studyjnych cała odpowiedzialność za oświetlenie modela spada na fotografa. Umiejętne operowanie kilkoma źródłami światła na ogół pozwala na uzyskanie efektu trójwymiarowości, podkreślenie atutów i ukrycie niedostatków.

II.           CZŁOWIEK

SAME WADY

Lepiej niż ktokolwiek inny znamy w swoim wyglądzie to, co uważamy za wady. Przeglądając się w lustrach znajdujemy je natychmiast i szukamy sposobów aby je ukryć. Mamy za duży lub za mały nos, za szeroko albo za wąsko rozstawione oczy, zawsze coś jest za cienkie, a coś za grube. Stając rano przed lustrem nie podziwiamy swojej twarzy lecz polujemy na niedoskonałaości, które należy zamaskować lub usunąć. Dla ludzi którzy na nas patrzą detale są znacznie mniej istotne niż nam się wydaje. Nawet jeśli zauważają szczegóły to szybko przestają je widzieć. Znacznie ważniejsze jest dostrzeganie całości, czytanie mimiki i obserwowanie jej zmian.

Fotografia beznamiętnie rejestruje szczegóły i unieruchamia je w kadrze. Jesteśmy przewrażliwieni na  punkcie swoich prawdziwych lub wyimaginowanych wad. W nieruchomym obrazie zauważamy je natychmiast, również tam gdzie nikt inny nie jest w stanie ich dostrzec.

LUBIMY TO CO ZNAMY

Własne odbicie w lustrze zazwyczaj podoba nam się bardziej niż zdjęcie. Tłumaczy to tak zwany „efekt czystej ekspozycji” Zjawisko to odkrył i opisał w 1968 roku amerykański psycholog polskiego pochodzenia, Robert Zajonc [i]. Najkrócej mówiąc chodzi o to, że stosunek emocjonalny do bodźca zmienia się wraz z częstością jego oddziaływania. W lustro spoglądamy po to, by poprawić swój wygląd. Robimy to często i w efekcie nasze odbicie lustrzane jest nam lepiej znane i milsze niż obraz malowany obiektywnie przez aparat fotograficzny. Podobnie jest zresztą z piosenkami – większość ludzi lubi te często powtarzane i dobrze znane.

WŚRÓD GWIAZD

Oceniając własne zdjęcie szukamy punktów odniesienia. Mamy zazwyczaj dwa: lustro (o którym było już wcześniej) oraz zdjęcia na billboardach, okładkach, ściankach i instagramie. Ze wszystkich stron bez przerwy atakują nas perfekcyjnie sfotografowane i wyfotoszopowane twarze i ciała. Większość należy do celebrytów, modelek, modeli, aktorów.  Atrakcyjni wydają się nawet ci, których wygląd ma się nijak do obowiązujących kanonów piękna. Na własnych zdjęciach automatycznie porównujemy się z nimi. Porównujemy siebie z obrazami maksymalnie przetworzonymi i mającymi niewiele wspólnego z rzeczywistością. Punktem odniesienia nie są prywatne zdjęcia robione dla przyjemności przez amatorów. Próbujemy mierzyć się z fikcjami wyprodukowanymi za duże pieniądze po to by pomogły w powiększeniu zysków.

Oglądając stworzone na potrzeby mediów podobizny gwiazd powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. Patrzymy na najlepszy strój wybrany przez doświadczonych stylistów, profesjonalny makijaż i efekty retuszu uzyskane za pomocą photoshopa. Porównujemy się z wzorcem, którym nie są inni ludzie lecz fantomy stworzone przez potężny przemysł.

Dobrze byłoby, gdyby każdy „niefotogeniczny” zwykły człowiek mógł raz w życiu przekonać się jak wyglądałby na zdjęciach powstałych podczas drogiej profesjonalnej sesji fotograficznej zrealizowanej przez utalentowany zespół.

NIETRAFIONE WYBORY

Spostrzeganie własnej osoby na ogół jest w mniejszym lub większym stopniu zdeformowane. Wpływają na to emocje związane z poziomem akceptacji własnego wyglądu i uprzednimi doświadczeniami związanymi z jego oceną przez innych. Na własnych twarzach zauważamy rzeczy, których inni nie widzą. Jednocześnie najczęściej nie jesteśmy w stanie prawidłowo odczytać subtelnych sygnałów przekazywanych przez własną mimikę. Na przykład – ludzie bardzo często, uważają za swoje udane zdjęcia te, na których mają nieco wysunięty do przodu podbródek. Inni w tych samych zdjęciach często dostrzegają arogancję i poczucie wyższości.

Australijscy naukowcy, David White, Amy L. Burton i Clare Sutherland [ii] przeprowadzili interesujące badanie które pokazało, że ludzie nie potrafią wybierać własnych zdjęć adekwatnie do sytuacji w której mają być one prezentowane. Dokonując samodzielnie wyboru zdjęć profilowych na Facebooka, Tindera lub LinkedIn, zmniejszamy swoje szanse na sukces i najlepiej zrobilibyśmy prosząc o pomoc osoby, które nas nie znają. Badanie o którym mowa jest na tyle interesujące, że w skrócie przedstawimy je w kolejnym artykule.

TO JA

Rzadko na zdjęciach jesteśmy aż tak niepodobni do siebie żeby się na nich nie rozpoznać. Przeglądając ich dziesiątki, zawsze potrafimy wskazać palcem jedną z osób  i powiedzieć: „to ja”. Nie mówimy: „to moja podobizna, wykonana w pewien konkretny sposób, w określonych warunkach”. Mówimy „to ja” i utożsamiamy się z obrazem. A on w najlepszym wypadku mówi jakąś bardzo niewielką część prawdy o nas.

Niewiele dowiemy się o społeczności patrząc na okruch stłuczonej wazy ze scenami z jej życia. Zdjęcie jest takim właśnie okruchem wazy, czasami do tego przyozdobionej przez niezbyt utalentowanego rzemieślnika. W najlepszym wypadku widzimy na nim kawałek prawdy o sobie. Nie zdajemy sobie najczęściej sprawy z tego, że kompletnej i pochlebnej prawdy szukamy w dwuwymiarowym, zamrożonym w czasie ułamku własnego wizerunku.

SAMOAKCEPTACJA

Zdarza się, że nie podobamy się sobie na zdjęciu ponieważ fotograf czegoś nie wydobył za pomocą oświetlenia. Albo wydobył coś co chcielibyśmy ukryć. Albo zabrakło mu doświadczenia, intuicji, wrażliwości lub refleksu i nie nacisnął spustu migawki w odpowiednim momencie. Jeśli jednak nie podobamy się sobie na zdjęciach, które inni uznają za udane to przyczyna może być inna.

Opisywaliśmy czynniki percepcyjne i społeczne powodujące, że zdjęcie nie jest idealnym odbiciem rzeczywistości. Nie wspomnieliśmy dotąd o wpływających na odbiór zdjęć czynnikach związanych z poziomem samoakceptacji. Wygląd zewnętrzny może zajmować różne miejsce w naszym systemie wartości i różną ważność może mieć jego ocena oraz stopień własnej zgody na nią.

Wiedzę na temat wyglądu budujemy w oparciu o trzy źródła informacji: odbicie w lustrze, obraz utrwalony na fotografiach i w filmach oraz werbalne i niewerbalne informacje zwrotne uzyskiwane od innych. Wyobrażenie idealnego wyglądu kształują przekazy medialne, reklamy, sztuka wizualna oraz treści na platformach społecznościowych. Względnie stały (choć zmieniający się w czasie) obraz samego siebie jest  bezustannie porównywany z wzorcami wyglądu idealnego.

Samoocena związana z wyglądem zewnętrznym jest tylko jednym (i nie najważniejszym) z wielu elementów składających się na całkowitą, ogólną ocenę samego siebie. W tej chwili jednak aspekt samooceny związany z wyglądem interesuje nas najbardziej. Przyjmujemy, że samoocena to różnica pomiędzy tym co wiemy o własnym wyglądzie, a tym co uznajemy za obowiązujący wzorzec. Samoakceptacja jest zaś miarą tego, na ile godzimy się z tą różnicą.

Dla jednych stwierdzenie że są jedynie niemal bliscy ideału będzie powodem wielkiego zmartwienia. Inni nie będą mieli problemu z wiedzą, że ich wygląd jest od tego samego ideału bardzo odległy. Poziom akceptacji własnego wyglądu bardzo mocno wpływa na odbiór i ocenę własnych podobizn widzianych na zdjęciach. Jeśli wygląd jest dla nas ważnym elementem ogólnej samooceny, to każdy szczegół zdjęcia może być przedmiotem niechęci i krytyki. Jeśli mamy wystarczająco wiele innych sfer życia budujących ogólną samoocenę to nawet najniższe noty za wygląd nie przeszkodzą nam w zaakceptowaniu własnych podobizn.

[i] Zajonc, R. B. (1968). Attitudinal effects of mere exposure. Journal of Personality and Social Psychology, 9(2, Pt.2), 1–27. https://doi.org/10.1037/h0025848

 

[ii] White, D., Burton, Amy L., Sutherland, C. (2017). Choosing Face: The curse of self in profile image selection. Cognitive Research: Principles and Implications (2017) 2:23. https://doi.org/10.1186/s41235-017-0058-3

This entry was posted in Uncategorized.